Pan chce ciągnąć mnie dziś do ołtarza
i do nogi przywiązać mi linę
tłumaczy: tak trzeba, tak wypada
a ja czuję, że ginę, ginę, ginę
bo ja lubię wysokie sufity
w niebie prześwity
dziury w rzeczywistości
odcienie szarości
Pan co rano chce dostać całusa
wspólne życie pomalować na biało
dziecko okryć kocykiem w kołysce
a mi łzy płyną, łzy płyną soczyste
bo ja lubię wysokie sufity
w niebie prześwity
dziury w rzeczywistości
odcienie szarości
Niech Pan na mnie się już nie gniewa
raz jeszcze dziękuję za odratowanie
teraz lecieć już mogę do nieba
i nie odwracać się, nie odwracać się wcale
bo ja lubię wysokie sufity
w niebie prześwity
dziury w rzeczywistości
odcienie szarości…
Bardzo zgrabnie napisane, zarówno jeśli chodzi o samą formę jak i treść. 🙂
Dziękuje za dobre słowo- gorąco pozdrawiam:)